Maciej Berger dał się poznać jako świetny trener tańca, ale przede wszystkim wielki człowiek. Nic więc dziwnego, że jego odejście tak mocno wstrząsnęło społecznością. ,,Kluczyki”, byli uczniowie, którzy pamiętają go z czasów zajęć w ,,Blaszaku” podzielili się z nami swoimi wspomnieniami.
W ostatnim tygodniu zarząd Okręgu Małopolskiego Polskiego Towarzystwa Tanecznego poinformował o śmierci 61-letniego trenera. Pod jego okiem trenowali tancerze z Dębickiego Stowarzyszenia Przyjaciół Tańca ,,Złota Para” oraz Klubu Tańca Towarzyskiego ,,Klasa” w Tarnowie. Jednak z Dębicą był związany jeszcze w XX wieku, kiedy w Osiedlowym Klubie Kultury Emka szkolił młodych adeptów. Jak wspominają swojego nauczyciela i mentora?
– Ja pamiętam też nasze trudniejsze chwile, jak z niezadowolenia rzucał butami, na szczęście nie w nas, tylko w ścianę. Również jak kazał mi wyjść z sali w pierwszy dzień wiosny i zastanawiałam się, co ja takiego złego zrobiłam. Chciał zrobić mi kawał i jak topienie Marzanny wyrzucił mnie – Zimę za drzwi. Taki był ten nasz Pan Maciek, srogi ale jednocześnie kochany, ukształtował nas i po części wychował. Teraz, myślę, na pewno, byłby z nas dumny – Joanna Zima.
– Wspominam Pana Maćka jako choreografa, który zawsze był bardzo zaangażowany w to, co robił, zarówno kiedy uczył nas tańca, jak również kiedy kreował nowe układy taneczne. Pamiętam jak bardzo przeżywał z nami każdy występ i jak bardzo cieszyliśmy się wspólnie po wygranej na festiwalu w Koninie – Anna Kaczmarska.
– Już tak wiele ciepłych i prawdziwych słów zostało powiedzianych. Z mojej strony mogę jeszcze tylko dodać, że był niewątpliwie naszym mentorem i opiekunem oraz pozwolił nam się ukształtować nie tylko tanecznie, ale również wpłynął na nasz ogólny rozwój. Często nie miał lekko, ale zawsze jego uśmiech i otwartość powodowały, że wracałem na salę treningową. Duży szacunek za jego cierpliwość oraz wsparcie. Nigdy o nim nie zapomnimy – Dominik Wójcik.
– Charyzmatyczna osobowość z oryginalnym poczuciem humoru i stylem bycia. Od pana Maćka nauczyłam się pracowitości, gotowości do poświęcenia wielu rzeczy, by spełnić swoje marzenia. Nigdy nie odmówił pomocy. Wspominam go nie tylko jako choreografa, opiekuna i organizatora. Właściwie był dla nas jak drugi tata. Mnóstwo czasu spędziliśmy wspólnie z nim na sali, na wyjazdach i występach. W czasie przerw w treningach wymykaliśmy się razem na lody. To stało się tradycja. Młodsze pokolenia jego uczniów mogły być pewne, że podczas wakacyjnych warsztatów tanecznych pojawią się lody – Wioletta Cabaj.
– Pamiętam doskonale jego niesamowite mixy przebojów z tamtych lat, które on dla nas przerabiał na rumby, samby, Jive itp. Miał ogromną wrażliwość muzyczną, a z tańca potrafił wydobyć maksimum doznań. Uczył nas tysiące godzin rytmu, jak dany taniec trzeba liczyć. Np. puszczał utwór i gdy policzył dwa, trzy, cztery i raz to już wiedzieliśmy, że to rumba. I tak jak dzieci we mgle wprowadzał nas z sali w „Blaszaku”, czyli tzw. „EMKI” na parkiety w Belgi, Francji, albo do Amfiteatru w Koninie, gdzie w 1989 roku zdobyliśmy „Złoty Aplauz”. To niezapomniane chwile, które nosimy wszyscy w sercach, niezależnie gdzie się teraz znajdujemy i co robimy. Byliśmy jego pierwszym zespołem, którego uczył tak ciężkiego fachu, jakim jest taniec towarzyski. Po nas wychował jeszcze kilka pokoleń na świetnych tancerzy. Przekazywał wielką wrażliwość, lecz nauczył nas również ciężkiej, a wręcz katorżniczej pracy. Nasze wspólne turnee po Europie, wspólne występy po całej Polsce to niepowtarzalna przygoda, którą mieliśmy okazję przeżyć. Zabrał nas jako trener, opiekun, przyjaciel, niemalże tata. Niestety tak wielki człowiek jak Pan Maciej odszedł niespodziewanie. Wszyscy pytają: czemu tak wcześnie? Mi nasuwa się tylko jedna odpowiedź: Anioły aż tak dobrze nie tańczą i dobry Pan Bóg wezwał go do siebie, by poukładał wszystko i ułożył wreszcie niebiańską choreografię – Tomasz Puzon.
Fot. Archiwum prywatne