Wisłoka Dębica zagrała jeden ze swoich najlepszych sezonów w XXI wieku na poziomie III ligi. Dlaczego tak dobrze wyglądała runda wiosenna? Wisłoka w końcu znalazła nowego napastnika? Wszystkie transfery były udane? Dariusz Kantor, trener biało-zielonych, odpowiedział na pytania i podsumował sezon 2020/21.
6. miejsce to zaskoczenie?
W pewnym stopniu jest to dla mnie oraz całego klubu miłe zaskoczenie. Mimo że miejsce jest oczywiście wysokie, to jeszcze bardziej cieszy dorobek punktowy, który pokazuje, że ten sezon był bardzo udany. 70 punktów na naszym koncie i jedynie trzy oczka straty do wicelidera. Trochę szkoda, że rozgrywki się już skończyły, bo jeszcze kilka kolejek, a moglibyśmy skończyć nawet na drugiej pozycji.
Po pierwszej rundzie był niedosyt, wiosna jednak była w waszym wykonaniu świetna.
Bardzo ciężko pracowaliśmy podczas przerwy zimowej, dokładnie wiedzieliśmy, co musimy poprawić. Diametralnie zmieniliśmy swój styl gry na dużo bardziej ofensywny i ryzykowny. Dzięki temu w drugiej rundzie zdobyliśmy największą liczbę bramek. Szczególnie 42 punkty mają swoją wymowę.
Czyli poprawa gry w ataku to był główny plan na rundę wiosenną.
Zdecydowanie to był punkt, nad którym bardzo mocno popracowaliśmy. Chcieliśmy zdobywać dużo więcej bramek niż podczas pierwszej rundy. Jesień też była dużo bardziej zachowawcza ze względu na to, że każdy był świadomy, ile drużyn spada. Postaraliśmy się o dosyć dobrą pozycję wyjściową w kontekście drugiej rundy, aby móc zaryzykować i dużo mocniej zaatakować. Wszystko po to, by spróbować osiągnąć wynik właśnie taki, jaki udało się zrealizować.
Defensywa nadal świetna, a nawet lepsza.
W drugiej rundzie u siebie wygraliśmy 8 spotkań, a jedynie 2 zremisowaliśmy. Wiosną byliśmy praktycznie niepokonani na stadionie przy ul. Parkowej. Początek sezonu był bardzo ciężki, ponieważ z tego co pamiętam, przegraliśmy pierwsze cztery mecze na własnym boisku. To też pokazuje, że pół roku w piłce nożnej to bardzo dużo, by odmienić styl i wyniki. Kibice psioczyli na nas po pierwszych spotkaniach, nie chcieli oglądać takiej drużyny na własnym stadionie. Na to przełożyło się dużo czynników – kontuzje, mocni rywale od początku, ale nie ma wymówek. Za to w drugiej rundzie byliśmy praktycznie bezkompromisowi.
Po jesieni zdecydowanie brakowało napastnika, Łukasz Siedlik został na takiego wykreowany?
Tak jak wspominałem po jesieni, że pewnie nie będzie nas stać na napastnika, który zapewni nam określoną liczbę bramek. Przez to musieliśmy wykreować sobie takiego zawodnika i stwierdziłem, że to może być właśnie Łukasz Siedlik. Bardzo się cieszę, że miał tak udaną rundę, ale drzemie w nim tak wielki potencjał, że on tych bramek może zdobywać jeszcze więcej. Mamy jeszcze nad czym pracować, ale materiał jest jak najbardziej odpowiedni.
W dodatku to był kolejny bramkostrzelny sezon Damiana Łanuchy.
Damian jest naszym liderem i kapitanem, człowiekiem, bez którego ciężko wyobrazić sobie Wisłokę Dębicę. Myślę, że po ostatnich sezonach, jeśli ktoś mówi właśnie o Wisłoce, to do głowy od razu przychodzi mu postać Damiana. Bardzo cieszę się, że ciągle jest z nami, bo przede wszystkim młodzież ma się od kogo uczyć, ponieważ to wzór profesjonalisty. Kolejny sezon pokazał, że jest biało-zielonym niezbędny.
Tym bardziej że coraz więcej młodych wchodzi do drużyny.
Dla przykładu w ostatnim meczu Krzysztof Żmuda, rocznik 2005, zdobył swoją debiutancką bramkę w lidze. W dodatku jest on najmłodszym zdobywcą bramek w trzeciej lidze w tegorocznych rozgrywkach. W tym sezonie zadebiutował również Kamil Potyrała (rocznik 2004) czy Sławomir Lis (2004). Myślę, że jeszcze jest sporo takich chłopaków, którzy przy dobrej i systematycznej pracy mogą w najbliższych sezonach zadebiutować. Liczę, że tych wychowanków będziemy wprowadzać coraz więcej.
Wiele wychowanków wchodzi do gry, lecz czy wzmocnienia przed i w trakcie sezonu były udane?
Darek Kamiński był naszym wiodącym zawodnikiem, strzelił 9 bramek i miał chyba 7 asyst. Miał bardzo dużo spotkań po 90 minut. Na pewno był jednym z motorów napędowych, bez którego ciężko byłoby wyobrazić sobie tę drużynę w tym sezonie. Janek Kozłowski był też bardzo dobrym wzmocnieniem, Konrad Mrózek w bramce, Adrian Wójcik, który przyszedł z okręgówki. Oczywiście nie obyło się też bez pomyłek transferowych. Teraz też będą kosmetyczne zmiany, ponieważ na pewno kilku zawodników odejdzie, a my będziemy starali się ściągnąć kogoś lepszego w ich miejsce.
A jak klub radził sobie w dobie pandemii?
Koronawirus zasiał straszne spustoszenie. Najgorsze było to, że nie mogliśmy się na początku spotykać w grupie. Przez to ciężko było razem trenować. Ten sezon był bardzo intensywny, a my nie mieliśmy bardzo szerokiej kadry. Cieszę się, że zawodnicy wytrzymali trudy tych rozgrywek i cały czas mogliśmy grać na dużej intensywności.
W dodatku zawodnicy łączą pracę i grę w piłkę jednocześnie.
To jest nasz największy problem. Chłopaki wstają rano i ruszają do pracy. Dopiero potem przychodzą na trening. Trzeba dodać do tego dalekie wyjazdy, kilka jest takich meczów, kiedy musimy wyjechać dzień wcześniej. Dla przykładu mecz z Radzyniem Podlaskim wypadł w środę, więc zawodnicy musieli brać wolne we wtorek i środę, a w czwartek rano szli już do pracy. Dlatego też jestem im bardzo wdzięczny za to, ile poświęcili w trakcie całego sezon.
Jak ważnym był powrót kibiców na stadion, gdy sytuacja pandemiczna się poprawiła?
Często mówi się banały, że kibice to dwunasty zawodnik, ale jestem wychowankiem klubu i nie pamiętam, kiedy mecz byłby bez kibiców. Fani są wszędzie, jeżdżą za nami na każde spotkanie, u siebie zawsze mocno nas dopingują. Uważam, że to szóste miejsce, to jest w sporej części też ich zasługa. Od zawsze są całym sercem z nami, ale też zapewne nie wyobrażają sobie życia bez tego klubu, za co jesteśmy im wdzięczni.
Cały czas łączyliście ligę z pucharem, a już w sobotę finał w Stalowej Woli.
W ostatnich miesiącach, chyba od kwietnia, mieliśmy tylko dwie wolne środy, które mogliśmy wykorzystać na treningi. Tak to były głównie treningi przedmeczowe, regeneracyjne. Choć wydaje mi się, że zawodnicy nie zwracają teraz na to zmęczenie uwagi, ponieważ ten finał to dla nich wisienka na torcie i zwieńczenie całego sezonu. Możemy go podsumować w najlepszy możliwy sposób, wygrywając puchar i zagrać na etapie 1/32 Pucharu Polski. Wtedy może uda się zmierzyć z jakąś topową drużyną.
To byłoby wielkie wydarzenie zarówno dla zawodników, jak i kibiców.
Zdecydowanie, dlatego też kładliśmy mocny nacisk na rozgrywki pucharowe i nie odpuszczaliśmy w żadnym wypadku. Tutaj nie ma już żadnych kalkulacji, mimo że zawodnicy odczuwają trudy tego sezonu. Jestem przekonany, że jesteśmy w stanie wykrzesać z siebie jeszcze trochę, tym bardziej, że Stal Stalowa Wola jest w naszym zasięgu. Dużo lepiej gdyby finał odbywał się u nas z naszymi kibicami, lecz praktycznie wszystkie mecze pucharowe graliśmy na wyjazdach, więc jestem dobrej myśli.
Stal Stalowa Wola jest w zasięgu, w dodatku puchar mocno różni się od ligi, a to sam finał.
To jest tylko jeden mecz, więc jedna kosztowna pomyłka i wszystko może być przesądzone. Oczywiście będziemy mieli swój plan na to spotkanie i wychodzimy tylko i wyłącznie po zwycięstwo. Ja wierzę, że jesteśmy w stanie tego dokonać.
Fot. Wisłoka Dębica