Jak to jest być tatą trzech synów? W Dniu Ojca rozmawiamy z Marcinem, tatą prawie na pełen etat. Pracuje głównie w nocy – jest piekarzem. Pochodzi z Tarnowa, osiedlił się pod Pilznem. Razem z żoną wychowuje trzech nastoletnich synów.
Wasza rodzina to model 2+3, coraz rzadszy w polskich realiach. Popularny w latach 80, 90. Według polskiego prawa jesteście już rodziną wielodzietną. Myślisz czasem o tym, że wychodzicie poza statystykę?
Nie, zdecydowanie nie. Wielu naszych znajomych i bliskich ma już przynajmniej trójkę dzieci.
Za nami trudny okres pandemii. Zamknięte szkoły, ograniczone spotkania, wyjścia z domu. Jak sobie radziście sobie z żoną z dziećmi w tym czasie?
Jesteśmy w takim dobrym położeniu, że nasi chłopcy nie są już małymi dziećmi. To nastolatki, które potrafią zająć się sobą i nie wymagają wiele uwagi. Dobrze, że mają siebie nawzajem, codziennie przeprowadzają własny trening umiejętności społecznych. Oczywiście nie myśl, że zawsze było tak kolorowo, przerabialiśmy wszystkie emocje (śmiech).
Myślę, że było Wam łatwiej, bo Twoja żona jest pedagogiem i terapeutą. A co według Ciebie mogą zrobić rodzice, którzy nie mają fachowej wiedzy?
Fakt, żona pracuje z dziećmi z autyzmem w jednej z lokalnych szkół, ale na razie krótko i nie myśli o sobie ani jak o pedagogu, ani jak o terapeucie, ale jej wiedza i doświadczenie z pracy bywały bardzo pomocne. A my rodzice, mamy też instynkt i chyba grunt to zaufać samym sobie i dzieciakom też.
Czy zauważyłeś, żeby Twoje pociechy w jakiś sposób odchorowały lockdown?
Za pierwszym razem nie było wesoło. Po kilku miesiącach w domu zaczęliśmy ich zabierać np. na zakupy. Bywało, że widzieliśmy w ich oczach strach i nawet odmawiali wysiadania z samochodu.
Wrócimy do tematu ojcostwa. Na pewno macie dużo pięknych wspomnień. Możesz opowiedzieć o jakimś, do którego myślami wracasz najczęściej?
Mam wrażenie, że jest ich tak dużo, że nie mamy takiego ulubionego. Każdy syn wniósł w nasze życie coś nowego, dobrego. Było wiele chwil, które warto i staramy się pamiętać.
A sytuacja, z której do dzisiaj wszyscy się śmiejecie?
My w ogóle dużo się śmiejemy… (śmiech).
Kiedy byłeś najbardziej dumny z synów?
W sumie zawsze jestem. Choćby najmniejszy sukces każdego z nich to powód do wielkiej dumy. Żyją w trudnych czasach, chociaż pewnie nasze pokolenie może stwierdzić, że mają teraz wygody i łatwo im wszystko przychodzi. Mimo wszystko udało nam się wychować ich na dobrych ludzi, grzecznych i miłych w stosunku do innych.
Co sprawia Ci największą radość z tytułu posiadania dzieci?
Samo to, że są. Że są zdrowi i zupełnie różni.
Wracasz czasem myślami do życia „sprzed dzieci”?
Myślami wracam, w końcu to część mojego życia. Jednak ta z chłopakami jest zdecydowanie ciekawsza.
Na koniec chciałam jeszcze zapytać, czy jakiś „Dzień Ojca” wspominasz w szczególny sposób?
Pierwszy, narodziny dziecka to jak inny poziom wtajemniczenia (śmiech).
Fot. Archiwum rodzinne. Marcin stawia pierwsze kroki jako tata.